Po za tym większość blogerek modowych aspiruje do tego, by na własnym przykładzie pokazać ludziom jak połączyć ogólnodostępne ubrania, tak by było i modnie i gustownie i tanio. Ludzie lubią takie blogi, ponieważ są one "swojskie" i pokazują, że każdy, dosłownie każdy może wyglądać dobrze, zgodnie z trendami i stylowo.
To czego ludzie natomiast w większości nie lubią, to właśnie szpanowanie na prawo i lewo torebkami po parę tysięcy i strojami rodem z Moulin Rouge albo targu rozmaitości. Nie lubi się przebranych blogerek, bo tylko jedna na sto wygląda w kolorowych i kontrowersyjnych strojach autentycznie (brawa dla Macademian Girl - ją jedyną z blogerek z wyższej półki uwielbiam!). Autentyczność jest w tych czasach najbardziej ceniona.
Wbrew pozorom ja też lubię te "swojskie" blogerki. Może w większości nie porażają one jakościowo, ale trafiają do ludzi, a to jest wielka sztuka. Nie jest łatwo zaskarbić sobie sympatii ludzi. A żeby to zrobić, to właśnie trzeba być swojskim. I 90% polskich blogerek taka jest. Swojska, miła, sympatyczna - dlatego też mają dużą popularność w pewnych, równie swojskich kręgach.
Ja swojska nie jestem, ale autentyczności nie można mi odmówić - a to podobno ludzie też doceniają i ich to przyciąga. Mam przynajmniej nadzieję, że doceniają i zaskarbiam sobie chociaż częściową sympatię.
Garnitur - Zara
Szpilki - No Name