Zawsze chciałam być platynową blondynką w obcisłej, czerwonej sukience i z krwistoczerwoną szminką na ustach. Marzenia się spełniają, o ile się po nie sięgnie. Nie można dostać, tego, czego się pragnie, siedząc bezczynnie. Dziś zdałam sobie sprawę, że w gruncie rzeczy spełniam większość swoich marzeń. Robię to, co mi się podoba i czuję się z tym świetnie. Ale to wymaga odwagi i zaparcia ( nie mówię tu o problemach żołądkowych).
Przygotowanie tej sesji wprawiło mnie w świetny nastrój. Patrząc na zdjęcia stwierdziłam, że w końcu wyglądam idealnie tak, jak sobie to wymyśliłam i robię dokładnie to, co chcę. Bawię się życiem i czerpię z niego pełnymi garściami. Fajne uczucie.
Aczkolwiek zawsze jak osiągam stan szczęścia, to gdzieś w głębi duszy czuję niepokój. Nachodzą mnie myśli, że skoro jest dobrze i czuję się radosna, to musi stać się coś, co zaburzy to szczęście. Przez ten irracjonalny lęk, który towarzyszy , nigdy nie jestem w 100% szczęśliwa, bo boję się, że nadejdzie coś złego dla wyrównania rachunków. Oczywiście drobne problemy są zawsze, mam na myśli coś gorszego niż grypa. Ale myślę, że to dobrze, że zdaję sobie sprawę, że szczęście nie jest permanentne. Gorzej by było, gdybym zachłystywała się nim do oporu, a potem ni z tego ni z owego obudziła się z przysłowiową ręką w nocniku. A tak mam świadomość, że moje zadowolenie to coś wyjątkowego i wspaniałego i dzięki temu bardziej je doceniam.
Powracając do marzeń i ich spełniania, a raczej do w/w obcisłej sukienki, to muszę przyznać, że nigdy wcześniej, przed tą sukienką nie miałam idealnej dla mnie kiecki. Jestem typową klepsydrą. Mam duży biust, duże biodra i jestem wąska w talii. Wiele z Was zapewne pomyśli - wow, figura idealna. Może i tak, ale producenci ciuchów uważają ją chyba za wybryk natury, bo uwierzcie mi - w zwykłym sklepie nie da rady znaleźć dla mnie idealnie leżącej sukienki. Jedyne jakie wyglądają w miarę dobrze, to te wykonane z rozciągliwego materiału, który dopasowuje się do figury, albo totalne worki. Ale musicie przyznać, że ani to, ani to nie wygląda zbyt elegancko i dobrze. Takie sukienki nie nadają się na większe wyjścia.
Poszukując idealnej sukienki natrafiłam na sklep www.wizytowe.com . Przejrzałam go i zobaczyłam, że robią sukienki na miarę. Zawsze chciałam kupić sukienkę szytą na miarę, ale odstraszała mnie przeprawa z krawcową - szukać jakiejś dobrej, która może okazać się zła, iść do niej, mierzyć się, mówić co chce się uzyskać - to nie dla mnie. A tu proszę- na www.wizytowe.com miałam podane gotowe wzory, gotowe materiały, gotowe kolory, tylko wybrać jaki krój, jaki kolor, podać wymiary przez internet, siedząc w piżamce, zamówić i już - gotowe. Zamówiłam, czekałam trochę niepewna, bo stwierdziłam, że sukienka i tak na pewno nie będzie dobra i będzie spadała z biustu (nigdy przed tą sukienką nie miałam też sukienki bez ramiączek - katastrofa na miarę Janet Jackson na gali MTV murowana).
Sukienka doszła i... mam sukienkę idealną! Po prostu naprawdę jest szyta na miarę :p (wiecie co mam na myśli). Nie zsuwa się z biustu, idealnie podkreśla talię (zawsze sukienki w talii wisiały na mnie jak worek, a biust i pupę opinały niemiłosiernie), mogę w niej swobodnie chodzić, siadać i ruszać kończynami dolnymi bez obawy o rozerwanie. Jestem tylko na siebie zła, że dopiero teraz spróbowałam tej sztuczki z szyciem na miarę. Gdybym odkryła to wcześniej ( a raczej była mniej leniwa) to na połowinkach, studniówce i wielu weselach nie wyglądałabym jak wór od ziemniaków albo królowa wiejskich dyskotek. Chociaż... i tak bym tak wyglądała, bo jeszcze kilka lat temu byłam totalnym bezguściem lubującym się w cekinach, lateksie i ogromnych paskach w talii...
Na szczęście ludzie się zmieniają.
Sukienka - www.wizytowe.com
Buty - www.butyok.pl
Bransoletka - K&Trend
Szminka - Chanel 99