GLAMROCK


Mam nową "ulubioną piosenkę" - tzn. piosenkę, którą będę w kółko wałkować przez kilka dni, aż mi się znudzi. Wałkować wraz z teledyskiem - bo jak teledysk nie jest dobry to i muzyka od razu traci (muzyka z ostatnich latach - wcześniej jakoś nie zwracałam na to uwagi). Kawałek niezbyt ambitny, aczkolwiek wykonywany przez "Królową" -nie nie mówię tu broń Boże o naszej rodowitej blondynie z napompowanymi cyckami i tendencją do szerzenia przemocy w toaletach. Mówię o Queen B, Mrs Carter, albo po prostu Beyonce.
Jej najnowsze dzieło - "Partition". No hit po prostu! I nie mówię tego z sarkazmem. Bo rzeczywiście wciąga po uszy, bit jest nieziemski, Beyonce kusząca jak nikt dotąd, piosenka i teledysk - taka jak lubię, czyli totalnie zdeprawowana i wyuzdana (ja i te moje zamiłowania...). Jednak ja nie o walorach muzycznych (i nie tylko) chciałam.
Słuchając takich kawałków zawsze zastanawia mnie to, czemu kontrowersja w obcym (najczęściej "amerykanckim") języku jest łatwo przez nas przyswajalna, akceptowalna, wręcz podziwiana, a gdy nasz rodzimy artysta zrobi małe ups, to już wielka afera.
Jako "amerykancki" przykład weźmy wcześniej wspomniany utwór Beyonce. Muzyka - nie oszukujmy się - jak do tańca na rurze. Słowa? Opisujące dużo więcej niż taniec na rurze (seks na tylnim siedzeniu limuzyny, przy obecności kierowcy). Teledysk? Półnaga Beyonce wije się w najróżniejszych pozycjach, w najróżniejszych miejscach tj. szklany stół, szezlong, stół jadalny, rury, klatka, no i oczywiście tył limuzyny. I czym się ten przekaz artystyczny stał? Hitem światowym.
Przykład polski: Natasza Urbańska i jej "słynne" rolowanie. Muzyka - taneczna, nie odstrasza, myślę, że ludzie w klubach wszelakich nawet dobrze by się przy niej bawili. Słowa - o zdeprawowanej dziewczynie, pustej, próżnej, która mówi slangiem. Teledysk - półnaga lub półubrana Natasza wije się na podłodze w łazience, przy umywalce, oblewa wodą, tańczy w klubie. Co osiągnęła tym w Polsce - że wszyscy się z niej śmieją.
Od razu jednak zaznaczam, że broń Boże (czy inna energio kosmiczna) nie porównuję Nataszy do Beyonce. Beyonce to Diva, zasłużyła wszystkim na swój sukces, talent ma niebywały, no i jest "amerykancka". Natasza - no cóż, wiemy jakie są polskie realia. Ale gdyby nie ten zły PR i parcie na szkło to jednak mogłaby stać się osobą poważaną. Jednak ja znowu nie o tym!
Meritum jest takie, że mamy tendencję do jarania się, promowania i zachwytu nad tym co obce, a potępiania i szykanowania tego co nasze. Mimo, że z pozoru są to takie same rzeczy! Ale wydaje mi się, że Polacy (oczywiście nie wszyscy) strasznie nie lubią, gdy innej osobie coś wychodzi. Chcielibyśmy niby, żeby Polska była "światowa", ale zamiast pomagać - kładziemy kłody pod nogi. O! Najlepszy przykład - Donatan & Cleo jadą na Eurowizję z naprawdę dobrym jak na polskie produkcje kawałkiem. Chwytliwy, wpada w ucho, Cleo też śpiewać umie i wyglądem przykuwa uwagę. Piosenka jak najbardziej na Eurowizje się nadająca, bo traktuje o nikim innym, jak o Polkach. A my co? Zamiast pokazać wsparcie, zamiast kibicować - plujemy jadem gdzie się da ... że się nie da i że nie wygramy. Z takim podejściem to się nie dziwię, że wciąż bliżej nam do PRL-u niż krajów Europy Zachodniej...

_________________________________________________________________________________

Stylizacja 100% mnie. Czarno, rockowo, ostro, zwraca uwagę. Skórzana ramoneska, zniewalająca suknia i niebotyczne botki. Postawiona czupryna, czerwień na ustach. Cała ja! I tyle.

Ramoneska - www.laredoute.pl
Sukienka - One Dress Only
Paznokcie - www.lapremiere.pl