ALL THE DOPE THINGS


Pudła z butami piętrzą się niemal pod sam sufit, stos torebek leży na stoliku, pod stolikiem kartony z ubraniami, których chcę się pozbyć, przy łóżku kolumny gazet i książek, balsamów i kremów do wszystkich możliwych części ciała. Na podłodze, półkach i właściwie wszędzie - porozwalane ubrania. Spodnie, koszulki, paski, kurtki - mimo, że mamy środek lata, dziesiątki adidasów, bo codziennie przecież muszę nosić inne. Książki i magazyny wszystkie porozpoczynane, żadna nie dokończona - czytam, to, na co akurat mam nastrój. Albo i oglądam obrazki, bo czasem i to jest potrzebne.
Aparat na podłodze, dwa Mac'i na podłodze, iPad na podłodze, ładowarki do tego wszystkiego na podłodze, do tego kilka par słuchawek, Ride przeciw komarom, pełno pustych opakowań po wszystkim, metek, papierów, które wypychały buty -  człowiek jak z łóżka schodzi, to nie ma gdzie stanąć.
To opis tylko i wyłącznie mojej sypialni, dalej również chaos. Brudne ubrania w koszu na pranie, za koszem, przy koszu, na pralce, w pralce. Kosmetyki wszędzie, ręczniki wszędzie.
W kuchni porządek, bo kuchnia, to kuchnia, tam się jedzenie robi, więc musi być według przykazań sanepidu.
W salonie właściwie też porządek, jeśli nie liczyć wielkiego roweru na środku i dwóch suszarek do prania, na których od tygodnia wisi to samo pranie.
Po co Wam to piszę?
Bo właściwie mi to nie przeszkadza! Bo nie trzeba mieć perfekcyjnego pokoju i domu i wszystkiego, żeby być wartościowym człowiekiem. Na wielu blogach ( i nie tylko) jest właśnie kreowany taki idealny, śnieżnobiały, pełen ustrojonych słoiczków, w których jest lemoniada, pięknych wazoników ze świeżymi kwiatkami, cudownych tarasów i przeuroczych dekoracji wizerunek.
Ludzie tam żyją, czy sprzedają bilety do zwiedzania? Przecież to a) jest czasochłonne b) jest bezosobowe - tak, wystrój jak z magazynu jest bezosobowy, a nie "cool" c) jest sztuczne d) mieszkanie ma służyć wygodzie, wypoczynkowi, a nie podziwianiu.
Wiem jednak, że te moje stosy wszystkiego to skrajność i czasem i ja mam ich dość i sprzątnę i mam prawie jak z magazynu.
Piszę to też, bo kiedyś te wszystkie idealne wnętrza wpędzały mnie w kompleksy. A dziś położyłam się, by napisać posta (jak zawsze nie wiedząc o czym będzie), rozejrzałam się i stwierdziłam, że lubię, to co widzę. Że nie powoduje to już wyrzutów sumienia i kompleksów. Że tak jest ok. I że muszę się tym z Wami podzielić, bo może macie podobny problem z "idealnością", zadręczacie się, czujecie, że jest nie tak, jak powinno, bo ludzie "każą" inaczej. Nie, jest dobrze, jeśli Wam jest z tym dobrze.

________________________________________________________________________________

A oto moja "niebądźklonowa" propozycja na wieczorową sukienkę w codziennej stylizacji. Tak jak pisałam - są sportowe buty, sportowa bluza, pasująca torebka i jeden dodatek. Bez kombinacji z kolorami i printami. Dwa kolory. Dwa style. A jaki efekt!

Sukienka - nie pamiętam
Bomber - Cropp
Buty - Nike via Hoodboyz
Torebka - Furla