HOT 70'S || STYLIZACJA W STYLU LAT 70 - JEANSOWE DZWONY I FUTRO


Ponad 2 lata temu w jednym z wywiadów zapytano mnie czego nigdy w życiu nie założę. Odpowiedziałam, że dzwonów. I co? Nawiązując do Jamesa Bonda, stwierdzam, że już nigdy nie powiem nigdy! Tak, kupiłam dzwony. Ostatnio miałam na sobie rozszerzane spodnie 10 lat temu. Potem przerzuciłam się na cygaretki, rurki, ewentualnie proste nogawki, a do dzwonów miałam ogromną niechęć. Kojarzyły mi się a) z obdartymi i ubłoconymi nogawkami - w zimę bywały mokre nawet do kolan! b) za krótkimi nogawkami - dziewczyny w dzwonach ledwo za kostkę to była plaga! c) zaburzonymi proporcjami sylwetki d) kiczowatymi haftami, cekinkami, nadrukami itp - równie wielka plaga jak za krótkie nogawki. 

Minęło 10 lat, a ja zachowałam się jak prawdziwa fashion victim. Dzwony stały się hitem sezonu, to poleciałam i kupiłam. A tak naprawdę, nie był to jedyny, ani tym bardziej główny powód. Po prostu totalnie mi się spodobały! Podglądając światowe FW, Vogue'a, najpopularniejsze światowe blogerki, stwierdziłam, że dzwony a) potrafią być mega sexy b) są nieziemsko stylowe, dodają niewymuszonej nonszalancji c) dobrze dobrane i zestawione maskują mankamenty sylwetki d) można znaleźć jednolite, w idealnym odcieniu jeansów e) jest ogromny wybór fasonów: od bootcuta, czyli lekko rozszerzanych u dołu, obcisłych od góry aż do łydki (ja mam takie), przez mocne dzwony rozszerzane od połowy ud, wciąż obcisłe na pupie, na szwedach - czyli rozszerzanych od samej pupy aż do dołu kończąc. 
Odnośnie materiału też jest ogromny wybór. Oczywiście klasyczny jeans, w najróżniejszych odcieniach. Jasne, ciemne, średnie, czarne, białe. Polecam te jednolite, bez większych przetarć, bez cieniowania. Sztruksowe - białe, granatowe, niebieskie, beżowe. Na sztruks na razie jeszcze bym się nie zdecydowała, ale... już nie mówię nigdy! Z materiału - len, bawełna, zimą w kolekcji Zary były też wełniane, wyglądające jak ze swetra. Uwierzcie mi, teraz żałuję, że ich nie kupiłam. Widziałam look z Fashion Week'a z nimi i był zniewalający!
Jestem zadowolona, że rozwijam się modowo. Mój styl wciąż ewoluuje i to jest fajne. Od momentu założenia bloga przekonałam się m.in. do warstw, niekobiecych sneakersów, obcasów niższych niż 8 cm, oversizowych ubrań, boyfriendów, torebek Michaela Korsa, innych kolorów szminek niż czerwień, braku eyelinera na powiece, makijażu "no makeup", iPhone'a (kiedyś wolałam Blackberry!), butów na słupku. I co najważniejsze - nie umiem już dobrze funkcjonować bez wszystkich powyższych rzeczy! Zdałam sobie sprawę, jak duże ograniczenia sama na siebie nakładałam poprzez tkwienie w jednym stylu. Teraz eksperymentuję, mam pewne elementy, które są charakterystyczne dla mojego stylu, ale nie mówię nigdy, nie mówię nie. Nie wiem, w czym będę się dobrze czułam za rok, miesiąc, nawet tydzień. I to jest fajne, bo taki drobne zmiany są dobre.

Futro - H&M
Jeansy - C&A
Sweter - C&A
Torebka - Michael Kors
Okulary - Valentino
Naszyjniki - www.filigree.pl
Paznokcie - Salon LaPremiere