RED, GREY, SILVER - LAYERS




Cierpię na chroniczny brak czasu. Jem w biegu, maluję się w samochodzie, ostatnio nawet paznokcie malowałam w samochodzie - musiałam potem zmywać lakier z prawie całych dłoni, ale było warto, bo zaoszczędziłam pół godziny! Do tego zaprzyjaźniłam się z suchym szamponem i totalnie się za to nie lubię, bo to jest raczej niehigieniczne. No ale dzięki temu oszczędzam kolejne 40 minut ( po każdym myciu muszę używać miliona odżywek, olejków i masek, żeby nie wyglądać jak tleniona dziunia na zasiłku). Prania nie robiłam od dwóch tygodni, moje ubrania leżą dosłownie wszędzie - na pralce, wiszą na prysznicu, leżą pod łóżkiem, w nogach łóżka, na fotelu do czytania, na książkach, no wszędzie! Dobrze, że mam takie hobby a nie inne, to nie brakuje mi czystych ciuchów. I nagle zaczęłam nosić coś innego niż mój ulubiony zestaw - oversizowa bluza, oversizowy płaszcz, podarte rurki i Superstary. A wszystko przez to, że wszystkie bluzy i spodnie mam brudne.
Nie mam czasu na oglądanie "Przyjaciół"! Zaniedbałam ich straszliwie, na pewno już mnie nie lubią i nie chcą się ze mną przyjaźnić. Mój kontakt z książką jest jedynie wtedy, gdy zobaczę jakąś na półce. Mam stosik Harper's Bazaarów, Elle, Glamour, Twojego Stylu z jakiś 3 miesięcy i ciągle czekam na chwilę, gdy będę mogła je chociaż przejrzeć. Ale najpierw muszę znaleźć ów stosik, bo nie wiem pod którą kupą brudnych ubrań się znajduje.
Mój biały pies jest szary, bo nie mam czasu go wykąpać. Codziennie jem gotowe kanapki na śniadanie, potem batonika na lunch i jakąś mrożonkę na kolację. Czasami popiję to jogurtem, żeby wprowadzić zdrowy element do mojej okropnej diety. A jeszcze 2 tygodnie temu robiłam sobie sałatki!

Zdjęcia, które dziś widzicie, to ostatnie jakie posiadam. Proszę los, żeby udało mi się wygospodarować czas w weekend na zrobienie kolejnych, bo inaczej znowu będzie długa przerwa. A tego nie chcę, bo brakuje mi blogowania podczas mojej gonitwy za bóg wie czym. Druga sprawa - musi być ładna pogoda. Bo ostatnio jak miałam czas to lało jak z cebra. 
Nie przedłużam - bo do jasnej nie mam na to czasu! - i idę wyprać moje bluzy, bo naprawdę ciężko mi się bez nich żyje.


_________________________________________________________________________________



Coś innego niż biel i czerń! Sama w to nie wierzę, ale bardzo dobrze się czułam w tym zestawie. I mimo warstw wcale nie wygląda ciężko, a wręcz zwiewnie. Co mnie zainspirowało? Powiem szczerze, że nie mam pojęcia. Po prostu było dość chłodno, ale nie na tyle, by nosić płaszcz, więc zdecydowałam się na sweter i marynarkę. A kolory to dzięki słońcu - o dziwo miałam powyżej uszu wiecznego monochromu. 

PS. Jestem teraz w trakcie wymyślania tytułu do tego posta i zawsze wstawiam cytat z piosenek, które ostatnio chodzą mi po głowie i które pasują do looku i stwierdzam, że żadna z moich piosenek nie jest odpowiednia. Ten look jest za grzeczny! 

Marynarka / Jacket - no name
Sweter / Sweater - no name
Sukienka / Dress - Calvin Klein
Spodnie / Jeans - New Look
Buty / Shoes - Vagabond
Torebka / Bag - Karl Lagerfeld