GREECE PART I || QUEEN OF DISASTER




Upały są zmorą mody i stylu. Ile to już razy czytałam posty na FB, gdy ktoś narzekał, że gdy temperatura przekracza 25 stopni, to strojem niemalże obowiązkowym jest bokserka oraz szorty. Spod bokserki oczywiście w 99% przypadków wystaje stanik, który nie dość, że jest np. różowy i widać po nim zużycie, to jeszcze ściska klatkę piersiową właścicielki tworząc malownicze fałdki. Szorty za krótkie i za obcisłe. Nie zapominajmy, że makijaż jest równie mocny, co zawsze. Nikt nie przejmuje się oddziałującą na niego temperaturą. 

Druga wersja to sukienka i... nic. Dobra, i sandały, coś na stopy trzeba założyć. Zdecydowanie lepszy wybór, ale mało kreatywny, dla osób, które lubią bawić się modą, może to być niewystarczające. I właśnie ja jestem taką osobą.
Sukienki uwielbiam i uwielbiam lato, bo pozwala je nosić. Jednak jak już wspomniałam, sukienka jest bardzo prostym wyborem, a ja jednak lubię kombinować. Dlatego też zawsze wybieram sukienki, które same z siebie przyciągają wzrok - czy to dzięki krojowi, czy kolorowi. A do tego decyduję się na ciekawe obuwie i dodatki. 
Tak też było, gdy robiliśmy w Grecji zdjęcia z dzisiejszego posta. Faktem jest, że ta czerwień jest tak ognista i przykuwająca wzrok, że mogłam darować sobie inne udziwnienia, ale nie byłabym wtedy sobą. Założyłam więc długie sznury pereł (w które nawiasem mówiąc polecam zainwestować, bo znów świecą triumfy dzięki Chanel, a jesienią ożywią niejedną stylizację; podpowiedź - również tę nieelegancką i luźną, można nosić nawet do bluzy, czy jeansów!) oraz klapki z frędzlami. I oczywiście okulary przeciwsłoneczne, po nic nie dodaje tajemniczości tak, jak zakryte spojrzenie. Całość jest dokładnie taka, jak chciałam. I stylizacja i zdjęcia są bardzo retro, a ostatnio tak lubię najbardziej.

Sukienka / Dress - Zara
Buty / Shoes - Mango
Okulary / Sunnies - Ray-Ban