BERLIN PART 1 - TULLE AND LEATHER



W Berlinie było całe mnóstwo miejsc w "moim stylu", więc oczywiście musiałam zrobić nie tylko zdjęcia pamiątkowe, które widzieliście w poprzednim poście, ale też zdjęcia na bloga. Stylizacja przede wszystkim wygodna, wybierałam ciuchy tak, żeby było mi komfortowo podczas całodziennego zwiedzania (minimum 12 godzin), ale też chciałam zachować swój styl i mieć na sobie to, co mnie wyraża, w czym czuję się sobą. Zatem bezkształtne adidasy, czy dresy, czy inne tego typu okropieństwa odpadają. 

Może zdziwicie się, że w tiulowej sukience, skórzanej ramonesce i Conversach można czuć się swobodnie i cały dzień zwiedzać, ale zapewniam Was - można. W góry bym się tak nie wybrała, ale na zwiedzanie europejskiej stolicy jak najbardziej. 
Włosy związałam, bo mam teraz taką długość, że woła o pomstę do nieba. Nic normalnego nie da się z nimi zrobić i 5 minut od ułożenia wyglądam jak po ciężkich przejściach. Do tego łamią się, wypadają i są okropne. Najwidoczniej pół roku po zaprzestaniu intensywnego rozjaśniania w końcu się zbuntowały. Albo może to oznaka, że za delikatnie je traktuję i nie są przyzwyczajone? Mam nadzieję, że niebawem wrócą do normy i jak najszybciej urosną. 
Jestem ciekawa co sądzicie o tym looku, który kojarzy mi się z rockową wersją baletnicy. Przyznam, że ja czułam się świetnie, a tę sukienkę zobaczycie jeszcze nie raz i to w najróżniejszych odsłonach!

Ramoneska / Leather Jacket - La Redoute
Sukienka / Dress - Zara
Buty / Shoes - Converse
Pasek / Belt - Calvin Klein
Okulary / Sunnies - Ray-Ban