SYLWESTROWY MAKIJAŻ I LOOK



Grudzień to miesiąc, który kobiety lubią nie tylko ze względu na Święta, czy związane z nimi prezenty. Na pewno dużo z Was cieszy się na grudzień, bo jest to czas imprez - świątecznych przyjęć oraz Sylwestra. Płeć piękna często czerpie przyjemność ze "strojenia się". Potrafimy poświęcić cały dzień na zabiegi upiększające po to, żeby wieczorem błyszczeć. Dosłownie i w przenośni. Długa, relaksująca kąpiel, tony maseczek na twarz, włosy, ciało, dłonie. Mozolne układanie fryzury, malowanie paznokci, niwelowanie oznak zmęczenia i niedoskonałości. I oczywiście trzeba zrobić spektakularny makijaż.
Doskonale rozumiem ten "rytuał". Kiedyś potrafiłam z ogromnym wyprzedzeniem planować co założę, jaką zrobię fryzurę oraz makijaż. Jednak od jakiegoś czasu, ze względu na prowadzenie bloga, takich "większych wyjść" mam sporo. Nawet kilka miesięcznie. Stało się to dla mnie już trochę rutyną i zniknęła ekscytacja możliwością zrobienia się na bóstwo. Teraz zależy mi na tym, żeby przygotowanie zajęło mi jak najmniej czasu. Kreacje albo wybieram z tego, co mam, albo zamawiam w internecie (odkąd mam bloga również przestałam lubić zakupy stacjonarne). Wszelakie maseczki robię regularnie, bo po prostu muszę, żeby jakoś się prezentować i np. nie odstraszać suchymi skórkami na twarzy, bądź szczotą na głowie. A makijaż wybieram sprawdzony. Gdy mam godzinę do wyjścia, a muszę w ten czas się wykąpać, ułożyć włosy, zrobić makijaż i założyć strój, to naprawdę nie mogę pozwolić sobie na eksperymentowanie i ewentualne błędy. Dlatego wybieram ulubione produkty i robię taki makijaż, który wykonywałam już wiele razy.
Tak samo będzie z moim przygotowaniem na Sylwestra. Żal mi poświęcić cały wolny dzień na upiększanie się. Wolę się wyspać, poczytać, wypić pyszną kawę w ulubionym szlafroku (zaczęłam pić kawę! uwierzycie?!) albo nadrobić serialowe zaległości, niż tworzyć misterny make up, czy fryzurę, które i tak zmyję. A o wizycie u fryzjera i/lub makijażysty w ogóle nie ma mowy! Włosy farbuję w domu, bo nie mam czasu i nie chce mi się odbywać mozolnej wizyty u fryzjera (w domu farbowanie trwa 45 minut, u fryzjera 2 godziny...). Z lenistwa nawet nauczyłam się robić sobie hybrydy... Zatem makijaż musiał być prosty. Ale bardziej widoczny niż ten na co dzień i na "mniejsze" okazje. 
Postawiłam więc na mocne smokey eye. Bazę, czyli podkład, puder, bronzer, rozświetlacz wykonałam standardowo. W tym poście przeczytacie jakich kosmetyków użyć i jak wykonać trwały, ale naturalny makijaż - odsyłam Was, żeby się nie powtarzać.
Kluczowy był makijaż oka. Chciałam osiągnąć rock'n'rollowy look, więc oczywiście czerń była wiodącym kolorem. Połączyłam ją ze średnim, chłodnym brązem. Często widujemy szaro-czarne smokey eye, ja jednak odradzam, bo jasna szarość na oku daje trochę kiczowaty efekt. Zwłaszcza, jeśli się błyszczy. A w tym makijażu jest trochę blasku.

Tworzenie przydymionego oka jest banalnie proste:
1. Nakładamy na całą powiekę, aż pod sam łuk brwiowy, cielisty cień do powiek. Dzięki takiej bazie kolory będą wyraźniejsze i łatwiej je będzie rozblendować.
2. Na całą górną powiekę, tym razem już nie do łuku brwiowego, a tylko trochę powyżej załamania, nakładamy brązowy cień do powiek.
3. Czarną kredką do powiek rysujemy trzy kreski pionowo i trzy poziomo, tak jak na rysunku obok.
4. Czarną kreską również obrysowujemy oko na dolnej powiece.
5. Wszystkie czarne linie dokładnie rozcieramy w stronę wewnętrznego kącika oka, tak, żeby czarny kolor "zmieszał się" z brązowym i żeby nie było widocznej linii przejścia jednego koloru w drugi. 
6. Górna linia kończąca makijaż oka, znajdująca się nad załamaniem powieki i pod brwiami, również musi być dobrze roztarta. Granice muszą być miękkie, a kolory gładko wchodzić jeden w drugi. 
7. W zewnętrznych kącikach oka możecie dołożyć trochę czarnego cienia do powiek, jeśli linie za bardzo się roztarło i nie ma tam kruczej czerni. 
8. Możecie, ale nie musicie narysować kocią kreskę eyelinerem. 
9. Bardzo ważne są rzęsy. Muszą być mocno pogrubione. Przy tak mocnej czerni na powiece rzęsy będą wydawać się cieńsze, więc nie bójcie się wielu warstw maskary. Oczywiście dobrze wyczeszcie włoski i nie zostawiajcie grudek! 
Jeśli chodzi o tusz do rzęs to bardzo polecam pogrubiający PUPA Vamp! Milano. Jest moim hitem i zastąpiła mi ukochany, ale dwa razy droższy tusz od Marca Jacobsa. Już po jednym pociągnięciu widać ogromną różnicę. 

Pamiętajcie o brwiach! Musicie je porządnie zaznaczyć, żeby nie wyglądały blado na tle ciemnego oka. Ale efekt wciąż musi być naturalny, więc najlepiej, jeśli użyjecie żelu do brwi. Nie dorysowujcie sobie nic kredką ( o ile nie ma takiej konieczności, bo różnie bywa). Dobry żel wystarczy. 

Przy mocnym makijażu oka usta powinny być neutralne. Proponuję jasny i matowy brąz pasujący do jaśniejszej części powieki. Pomadka, którą wybrałam ze względu na kolor, ma kremową formułę, ale nie jest to problemem. W łatwy sposób możemy zrobić matowy efekt na ustach.  Po nałożeniu ulubionego koloru na wargi, wklepujemy w nie sypki puder transparentny za pomocą płaskiego pędzla. To nie tylko zmatowi, ale również przedłuży trwałość szminki. 

Raz, dwa i gotowe! Poniżej lista wszystkich produktów, które użyłam do wykonania makijażu. 



1. Długotrwały podkład PUPA Made to Last, odcień Light Beige 2. Puder Transparentny PUPA Like a Doll , odcień Light Beige 3. Rozświetlacz PUPA Red Queen, odcień Magnificent Gold 4. Żel do brwi PUPA, kolor Dark Brown 5. Liner PUPA Vamp! 6. Metaliczna kredka do oczu PUPA Red Queen Metallic Liner, kolor 003 7. Paletka cieni do powiek PUPA Pupart 8. Pomadka ARTDECO Sound of Beauty, kolor 17A 9. Lakier do paznokci PUPA Lasting Color Gel, kolor 173 Red Queen 10. Maskara pogrubiająca PUPA Vamp!, kolor Extra Black 11. Rozświetlacz do ciała ARTDECO Crystal Dust

Fryzura gładka, bo a) co za dużo to nie zdrowo b) mówiłam już, że jestem za leniwa na skomplikowane konstrukcje?

Co do stylizacji, to totalnie polecam Wam moją najulubieńszą sukienkę! Kupiłam ją w Zarze za 140 zł i naprawdę uważam, że to jeden z najlepszych tegorocznych zakupów. Jest spektakularna! I myślę, że ponadczasowa. Mam nadzieję, że się nie zniszczy zbyt szybko. Przyznam, że rozmyślam o zakupie drugiej na zapas... Zwłaszcza, że na wyprzedaży są po 100 zł.
Mogłabym pójść w "minimalizm" (tak, skórzana sukienka na jedno ramię z wielkim bufiastym rękawem, to dla mnie minimalizm), ale to w końcu Sylwester, więc zaszalałam i dołożyłam do tego kabaretki i ulubioną złotą biżuterię z krzyżami by Coccola. Noszę ją bardzo często, zwłaszcza kolczyki, bo nadają nonszalancji i zadziorności każdemu lookowi. Są leciutkie, co bardzo cenię w kolczykach oraz wygodne (zdarza mi się zasnąć bez zdejmowania). A jeśli krzyże są dla Was zbyt kontrowersyjne, to na www.coccola.pl znajdziecie duży wybór bardzo dobrej jakościowo biżuterii o przeróżnych kształtach.

I już, to wszystko. Szampańskiej zabawy!








P.S. To ostatni post w 2016 roku! Dlatego też chciałam życzyć Wam, by Nowy Rok był dla Was jednym, wielkim spełnieniem marzeń. Żebyście każdego dnia, w pełnym zdrowiu i z ogromnym uśmiechem na twarzy, podejmowali nowe wyzwania i ciągle się rozwijali, bo to rozwój nadaje naszemu życiu sens. Żeby nigdy nie zabrakło Wam odwagi, szczęścia i czasami tupetu, by sięgać po to, czego pragniecie. Jednak w gonitwie za celem nie zapominajcie o teraźniejszości, bo to jednak ona jest najważniejsza. Doceniajcie to, co macie, cieszcie się każdą drobnostką i nie bierzcie niczego za oczywistość. 
Do siego roku! Widzimy się w 2017 i już Wam zapowiadam, że będzie się działo :) Już ja się o to postaram.