Pod koniec września miałam przyjemność wziąć udział w imprezie premierowej paletki cieni do powiek Urban Decay Naked Cherry. Na pewno znacie paletki z serii Naked, ponieważ są one prawdziwym hitem - nie tylko wśród zagorzałych miłośniczek makijażu, ale przede wszystkim u "zwykłych" kobiet, które używają kosmetyków do szybkiego poprawienia natury, a nie do szeroko pojętego wizażu. Paletki są uwielbiane za ich gamę kolorystyczną - składają się głównie z neutralnych odcieni - beżów, szarości, brązów. róży. Nawet jeśli tak jak w przypadku paletki Naked Heat Palette odcienie były brzoskwiniowe, pomarańczowe, to były bardzo naturalne i świetnie współgrające z każdą karnacją. Oprócz tego świetnie się sprawują nawet w dłoniach laików - ja naprawdę nie jestem wirtuozem makijażu, a pomalowałam powieki 2 minuty (zdjęcie na samym dole). Mają dużą pigmentację, nie osypują się, dobrze się rozprowadzają. Blendują chyba też, ale nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, bo jak maluję powieki to raczej graficznie niż z zabawą cieniami i warstwami, więc nie sprawdzam jak się rozcierają i ze sobą łączą, jak buduje się krycie etc. Dla mnie ważne, że są trwałe, łatwe w użyciu i mają mocny pigment.
Jeśli chodzi o kolorystykę, to jak sama nazwa mówi, jest to wariacja na temat wiśni. Jest więc dużo różu - brudnego, delikatnego, wchodzącego w burgund, w wersji matowej i metalicznej. Są też brązowe akcenty, które bardzo mi się podobają, bo mają odcień czekolady i dzięki nim paleta przywodzi mi na myśl wiśnie w czekoladzie.
Jednak na "pierwszy ogień" połączyłam piękny brąz o nazwie Privacy z ciepłym, jasnym różem o dużo mówiącej nazwie Juicy. Nie maluję często powiek, więc nie chciałam zaczynać z grubej rury i iść w burgundy i metaliczne wykończenie. Zwłaszcza, że ostatnio w modzie bardzo spodobało mi się połączenie czekoladowego brązu z jasnym różem, więc zanim zaszaleję ze stylizacją, chciałam zobaczyć, jak wygląda makijaż w takim połączeniu. I powiem Wam, że jest moc!
Zapraszam Was więc do obejrzenia makijażu wykonanego przy pomocy paletki Naked Cherry by Urban Decay oraz fotoleracji z imprezy zwiastującej premierę paletki. Impreza była nieprzeciętna, więc jestem pewna, że spodoba Wam się ten szalony klimat. Ja byłam zachwycona - wanna pełna różowych kulek, neony i klimat na pograniczu lat 80 i 90 - dla mnie chyba nie mogło być lepiej. Ok, jakby jeszcze był Cadillac, basen i trochę palm, to byłaby to moja definicja raju na ziemi.