Mogłabym chodzić w wieczorowych kreacjach od rana do nocy. I na wakacjach właściwie to robię, na co dzień też dość często wybieram strój, który dla "normalnej" osoby może uchodzić za co najmniej koktajlowy. Wychodzę z założenia, że życie jest za krótkie, żeby nie nosić zjawiskowych kiecek! Albo nosić je 2 razy do roku na Sylwestra i jakieś wesele, jeśli się trafi.
W latach 20-30, a także 50-60 kobiety nawet w zwyczajny dzień nosiły przepiękne sukienki. O ich strojności decydował status materialny i społeczny, ale jednak normą był widok kobiety na zakupach w czarnej eleganckiej midi z futrzaną etolą na ramionach. Kobiety "tonęły" w sznurach pereł, pięknych kapeluszach. falbanach, koronkach, nosiły jedwabne rękawiczki w biały dzień! To było takie piękne!
W głowie mi się nie mieści, że zamiast rozwijać się w kierunku takiego klasycznego, ponadczasowego piękna, poszliśmy w tak złym kierunku. Nawet udało nam się zepsuć design samochodów i motorów. Na szczęście moda powoli powraca i mam nadzieję, że zobaczymy ten powrót nie tylko w modzie, sztuce i architekturze, ale także w mentalności społeczeństwa. Społeczeństwa, które ma wszelkie niezbędne środki, nieograniczone możliwości, a idzie na łatwiznę. Zakłada co popadnie, je co popadnie, zamiast umyć włosy związuje je na czubku w bezkształtny kołtun, bierze do ręki siatę z głupim napisem, zakłada gumowe japonki i wychodzi tak z domu. Albo zakłada dresowe spodnie z krokiem w kolanach! Coco Chanel się w grobie przewraca, że kobiety dla których tworzyła modę praktycznie od podstaw, dla których budowała nowe zasady, noszą teraz spodnie z okropnej szarej dresówki.
Wiem, że niektórzy z Was będą oburzeni na te słowa, bo przecież mamy wolność, każdy może wyglądać jak chce i być kim chce, a aparycja i wizerunek nie są przecież ważne. Ale skoro jako społeczeństwo tak bardzo lubimy sztukę, muzykę, film, wszelkie dostępne formy artystyczne, podróże w najpiękniejsze zakątki świata, lubimy dobre jedzenie, przykładamy wagę do tego, żeby w domu były kwiatki i puchaty dywan, żeby mieć zrobione paznokcie i doklejone rzęsy (tego akurat nie rozumiem), to czemu nie mamy oporów, żeby wyjść z tego pięknego domu, w tych "pięknych" rzęsach, z kołtunem na głowie i z pampersem w roli spodni?!
Mam wrażenie, że gubimy się już w tej "nowoczesności i otwartości" na tyle, że wypracowane przez lata wartości i zasady biorą w łeb i zmierzamy do chaosu. Tu akurat piszę o czymś tak błahym jak wygląd, ale ta tendencja widoczna jest na wielu płaszczyznach. Gdy byłam mała każdy wyglądał schludnie. Różnie, ale schludnie. Zależnie od statusu materialnego było strojnie lub mniej strojnie, ale zawsze "ładnie" w ogólnie pojętym znaczeniu tego słowa. Włosy były ułożone, ubrania dobrze skrojone, nikt nie wychodził nieuczesany, w gumowych papciach i domowych spodniach. Wynikało to z ogólnego szacunku do społeczeństwa i siebie. A teraz pomimo dostępu do wszystkiego na całym świecie i zwiększonych nakładów finansowych traktujemy samych siebie i tym samym społeczeństwo byle jak.
sukienka / dress - Zara
torebka / bga - Gucci
okulary - Versace