LILY



Liliowy wcale nie jest kolorem zarezerwowanym dla rusałek z doczepami hasającymi po cudzych polach rzepaku (błagam, nie róbcie tego, to jest skrajna głupota! zdjęcie o wątpliwych walorach artystycznych nie jest warte niszczenia czyjejś pracy). Liliowy może mieć moc! Tylko jak zawsze - trzeba wiedzieć, jak tę moc z niego wykrzesać. 

Zacznijmy od tego, czego nie robić, gdy decydujemy się na outfit w kolorze jasnego fioletu. Po pierwsze - loczki, wysokie kiteczki, wielkie koczki na środku głowy (zdrobnienie użyte specjalnie w celu podkreślenia okropności wyżej wymienionych), warkocze smagane wiatrem od razu sprawią, że bliżej będzie Wam do stylizacji rodem z telewizyjnej śniadaniówki niż z fashion weeka. Włosy jak najprościej, gładko, elegancko i minimalistycznie.
Po drugie - unikajcie kwiecistych printów, by uniknąć tego "rusałkowego" klimatu. 

Tego, co można robić, jest zdecydowanie więcej, ale standardowo - róbmy to z głową! Wszelkie rady i pomysły czekają na Was pod koniec artykułu w formie looków skomponowanych z aktualnych kolekcji dostępnych online (wciąż lepiej nie wychodzić za dużo, wiem, że #zostańwdomu już nie jest popularne, ale ja wciąż będę promować ostrożność). Tradycyjnie też będzie dużo polskich marek, bo #wspierampolskiemarki jest wciąż jak najbardziej na topie. Wybieram tylko te najlepsze i zaufane, więc mogę Was zapewnić, że nie okaże się, że kupując "polskie" produkty tak naprawdę wspieramy wielkie fabryki w Maroko. 

Najpierw wezmę pod lupę to, co sama mam w swojej szafie i z czego skompletowałam prawie "lilac total look". Elementów nie ma wiele, bo sukienka jest tak efektowna, że nie musiałam za wiele dodawać. Dodatki mają na celu jedynie nadanie jej mocniejszego i bardziej "modowego" charakteru. Sama w sobie jest świetna, ale jednak trochę za "poprawna" jak na moje standardy. Dorzuciłam więc złote łańcuchy na szyję, wielkie brązowe okulary przeciwsłoneczne w stylu lat 70 i najczęściej ostatnio wybieraną przeze mnie torbę "sakiewkę" polskiej marki MAKO (poprzednie posty z tą torebką tu i tu). 
Uznałam, że złoto i brąz będą mocniejszym akcentem, który jednak nie sprawi, że stylizacja stanie się ciężka. Czerń mogłaby to uczynić, a srebro natomiast zupełnie zniknąć na tle tego pięknego fioletu. Minimalistyczne sandały na małym obcasie to kropka nad i. Uważam, że żadne inne buty nie sprawdziłyby się tu równie dobrze. Nude byłyby mdłe, brązowe lub czarne za bardzo rzucałyby się w oczy i były "za ciężkie". Do tej sukienki na pewno dobrze wyglądałyby delikatne sandały w tym samym odcieniu, w żółci, pastelowej zieleni, złocie, mięcie, turkusie, nawet pastelowym różu. Ale niekoniecznie do tej stylizacji, jakbym dodała kolorowy akcent to byłoby za dużo. 

Na chłodniejsze dni wystarczy zarzucić na wierzch marynarkę oversize. Proponuję białą, ale czarna też się sprawdzi. Beżową odradzam, bo będzie nijak, zamiast efektownie. Co do obuwia na chłodniejszy dzień, to białe sandały można zastąpić białymi kozakami lub botkami o luźnej cholewce.

A jakie cuda można jeszcze wyczarować z pomocą liliowej odzieży i dodatków? O tym pod zdjęciami!


sukienka - Zara
okulary - Fendi
sandały - Zara















Garnitury zarówno w pastelowych jak i soczystych kolorach zawładnęły wybiegami, ulicą i Instagramem. Nic dziwnego, bo dzięki nim bez wysiłku uzyskujemy świetną stylizację. Nie tylko do biura lub wieczorową - garnitury nosimy nawet na spacer, kawę, do restauracji. Eleganckie i wyjściowe looki z garniturem to "norma", więc przedstawiam wersję na spacer. Bez zbędnych dodatków, tylko torba w kontrastowym (ale też pastelowym!) kolorze oraz wygodne skórzane klapki na płaskiej podeszwie. Fason garnituru, który wybieramy, to oversize. Spodnie z wysokim stanem, obcisłe tylko w talii. Dalej nogawki luźne i proste. Marynarka o przedłużonym kroju, bez wcięcia w talii, może być z poszerzoną linią ramion. Bardzo odradzam garnitury z kusą taliowaną marynarką i zwężanymi biodrówkami  . Ich czasy minęły i mam nadzieję, że już nie wrócą.









Ta sama oversizowa marynarka, teraz w wersji "miejskiej". Połączona z jeansowymi szortami oraz jeansowymi kozakami o szerszej cholewce daje klimat rodem z roku 2000. Wiem, że szorty i kozaki to niepopularne połączenie, ale jeżeli krój obu będzie luźny, spodenki będą zasłaniać pupę, góra zasłoni biust, a dodatki nie będą nachalne, to można naprawdę obronić ten "kicz". W tym zestawieniu dużo daje też kolorystyka - pastele łagodzą tę stylizacje. Natomiast marynarka dodaje szyku. Bez niej byłoby tandetnie. Zobaczcie, jak jeden element może wiele zmienić!

P.S. Koniecznie chciałam wykorzystać jeans, by pokazać, jak świetnie wygląda z lilią. 

marynarka - Monika Świderska | szorty - Levi's | torebka - Karl Lagerfeld  | buty - L37 | okulary - Versace





Liliowy jest wręcz stworzony do stylizacji z nutką retro. Jak widzicie prezentuje się też dobrze z czernią, czy bardzo nasyconą zielenią (torebka). Chciałam, by ten zestaw był kobiecy, lekki, ale z "charakterem". Żeby udowodnić moją tezę, że sukienka/spódnica w pastelowym kolorze nie jest równoznaczna z mdłą słodyczą. Inspirowałam się latami 70, które podkreśliłam koszulą o charakterystycznym dla tej dekady kołnierzu, torebką z rewelacyjnym bursztynowym uchwytem i dużymi okularami. Zwróćcie uwagę na obuwie - jest w pięknym odcieniu beżu, który jest najlepszą alternatywą dla butów "nude", które mają tendencję do bycia w kolorze "skóry", który jednak ze skórą nie ma nic wspólnego. Robotę robi też faktura skóry użytej do ich wykonania - są "wężowe", ale nie błyszczące. Błyszczące buty w beżu to zło. Pamiętajcie o tym. 
W tym outficie tylko spódnica jest z Zary, reszta to rewelacyjne polskie marki, które polecam mieć na oku!








Na koniec moje ulubione połączenie kolorystyczne - butelkowa zieleń i liliowy. Już samo zestawienie tych kolorów robi wrażenie, a gdy dodacie do tego fasony wybranych przeze mnie elementów, to wychodzi majstersztyk. Jeśli wybieracie się na wesele, to jest to dla Was gotowa propozycja. Zapewniam, że nikt nie postawi na takie zestawienie!

Tu znowu królują polskie marki - marynarka i sukienka to projekty Aggi, a torebka Labos. Polecam zwłaszcza zajrzeć na stronę Labos, bo mają mnóstwo takich "cukiereczków", które będą dopełnieniem Waszych looków.