Jeśli chodzi o stylizacje w moim codziennym życiu, to raczej jestem leniwa. Nie kombinuję jak koń pod górę, nie zestawiam ze sobą kilkunastu elementów, nie tworzę warstw. Stawiam raczej na pojedyncze egzemplarze, które po prostu robią wrażenie. Zwłaszcza sukienki. Wiem, jaki fason, jaki kolor i z jakimi dodatkami da efekt wow i zwyczajnie idę na łatwiznę. Tak, jak widzicie to na zdjęciach. Czerwona kiecka, wielkie czarne okulary, interesujące kolczyki, obowiązkowo czerwień na ustach i już. Zanim weszłam do basenu, miałam jeszcze białe sandały na obcasie. Nie jest to może minimalizm, ale pewnego rodzaju prostota. Od długiego czasu powtarzam, że często mniej znaczy więcej, a wcale nie znaczy nudno.
sukienka - Zara