BLACKEST

 


Czarnych sukienek nigdy za wiele. Jeśli mają odpowiedni krój i materiał, to mogą zdziałać modowe cuda. Moim zdaniem nic nie robi takiego wrażenia jak dobrze dobrana i dopasowana do noszącej ją osoby czarna sukienka. Nuda? Nigdy! Czy wyglądam nudno? Nijako? Zachowawczo? Zdecydowanie nie. Dlatego, bo przez lata odkryłam, jaki krój do mnie pasuje. Wiem, jakie materiały najlepiej się układają i współpracują z ciałem. Wiem, że tylko głęboka czerń się sprawdzi - sprane odcienie omijam szerokim łukiem. Wiem też, że nawet w najbardziej wymyślnej i modowej kreacji nie będę prezentować się tak dobrze, jak w długiej, czarnej sukience. Po co więc kombinować? Jak już pisałam, jestem zwolenniczką prostych, acz efektownych rozwiązań. Zatem gdy tylko znajdę kolejną czarną kieckę, która spełnia moje dość wygórowane jak na polski rynek oczekiwania, to od razu kupuję. Powiększając tym samym moją już pokaźną kolekcję. Ale dzięki dodatkom, które też sukcesywnie wyszukuję i kolekcjonuję, sprawiam, że za każdym razem sukienka ma inny charakter i nie wygląda jak czarny wór, a jak świetna kreacja.
Jestem pewna, że widzicie mocną inspirację Versace - tak, moja obsesja trwa i bez wahania powiem, że to mój ulubiony dom mody. Kreacje kojarzą mi się z siłą, 100% kobiecością, bezkompromisowością i włoskim temperamentem. Innymi słowy - cała ja.

Ważnym elementem jest też makijaż. Dziś pokazuję zoom na mój „signature makeup”, czyli makijaż charakterystyczny dla danej osoby, w którym widywana jest najczęściej i który jest poniekąd jej znakiem rozpoznawczym. O ile lubię pobawić się makijażem, lubię czasem zaskoczyć i wykonać coś nowego, o tyle najczęściej właśnie zobaczycie mnie w wersji widocznej w tym poście. Czerwone usta (koniecznie ciepły i pomarańczowy ton czerwieni!) oraz dobrze wyczesane, podkreślone brwi i rzęsy, gładka i jednolita (w miarę możliwości) cera. I to wszystko. Zarówno na co dzień, jak i „od święta”. Tak czuję się najlepiej, to jestem prawdziwa ja. Czerwień na ustach jest u mnie do tego stopnia „obowiązkowa”, że nawet rozmyślałam nad makijażem permanentnym ust. Ale doszłam do wniosku, że w momencie, gdy jestem blada, mam podkrążone oczy, albo wypryski i moja cera pozostawia wiele do życzenia, to będę wyglądać karykaturalnie bez makijażu i tylko z krwistoczerwonymi ustami. Jak wampir na detoksie. Zatem kupuję najtrwalsze pomadki, które wręcz wżerają się w usta. Aktualnie mój faworyt to YSL Tatouage Couture odcień nr 35. Ale wciąż mogłoby być lepiej z trwałością i kolorem.


sukienka - H&M
opaska - Versace
torebka - Versace
buty - What For
kolczyki - Klaudia Wasserman